
Bardzo często nasi klienci mówią, że chcą poczuć to mityczne „COŚ” na działce, bowiem to dzięki „niemu” będą wiedzieli, czy daną działkę kupić, czy też nie. My sami, kupując nasze działki, też bazowaliśmy w pewnym stopniu na tym uczuciu. Tylko, czym tak naprawdę jest wspomniane „coś” i czy podczas zakupu działki jest naszym sojusznikiem, czy jednak zakamuflowanym wrogiem? Uznaliśmy temat za wystarczająco ważny, by o nim napisać.
⚠️ Uwaga, celem tego wpisu nie jest zachęcanie do żadnych określonych działań. Chcemy jedynie, aby każdy z Was bardziej świadomie podchodził do zakupów (nie tylko nieruchomości).
-
Czym w rzeczywistości jest owe „COŚ”?
Czasem zdarzało mi się pytać naszych klientów i znajomych, co dokładnie mają na myśli mówiąc, że chcą poczuć „to coś” i okazuje się, że większość osób nie potrafiło jednoznacznie tego nazwać.
Więc przychodzimy z pomocą (skonsultowaną z ekspertem-psychologiem) – owe „coś” to nic innego jak emocje (w dodatku muszą być pozytywne), które w swoisty sposób podpowiadają nam, czy ewentualny zakup działki będzie wyborem słusznym, czy nie. A jak to dokładnie działa? Przyjrzyjmy się sprawie nieco bliżej, bo chodzi o tzw. heurystyki naszego mózgu (⚠️uwaga, teraz będzie trochę popularno-naukowego bełkotu).
Ludzki 🧠 mózg każdego dnia jest przesycony zbędnymi informacjami (ruch uliczny, zmieniające się w każdej minucie otoczenie, natłok informacji z mediów, etc.). Aby ułatwić sobie funkcjonowanie, ludzki mózg wypracował sobie pewien system chodzenia „na skróty” przy podejmowaniu wielu decyzji. Te skróty to właśnie heurystyki. Jedną z nich jest społeczny dowód słuszności (jeśli inni postępują w określony sposób, to najprawdopodobniej uznamy to za słuszne działanie i zrobimy podobnie – np. prawie nikt nie przejdzie przez pasy na czerwonym 🔴 świetle, dopóki nie ruszy ktoś inny, lub kilka osób i wówczas my także z większą łatwością podejmiemy decyzję o złamaniu przepisów, prawda?).
W naszej kulturze takich heurystyk funkcjonują setki, pomagając nam szybko podejmować niektóre decyzje (niekoniecznie dobre, bo przecież możemy dostać mandat przechodząc na czerwonym świetle), bez zmuszania mózgu do rozważania wszelkich „za” i „przeciw”, ponieważ ludzki mózg jest nastawiony na oszczędzanie energii.
Zatem „to coś”, czyli pozytywne emocje, które przeżywamy oglądając nieruchomość (ale także kupując samochód, nowy zestaw kina domowego, etc.) pomagają nam podjąć decyzję – „tak” albo „nie”.
Problem w tym, że emocje są przeciwieństwem „rozsądku” – podobnie jak w starej reklamie Orange, w której występowały ♥️ Serce i 🧠 Rozum, nieustająco kłócące się ze sobą. Emocje to efekt działania naszej PODŚWIADOMOŚCI (a konkretnie w mózgu limbicznym, czyli starej i prymitywnej części mózgu), a rozsądne myślenie to obszar, za który odpowiada ŚWIADOMOŚĆ (zwykle ośrodki znajdujące się w korze mózgowej).
Wobec tego, czy powinniśmy oddawać decyzje zakupowe tej części mózgu, nad którą nie mamy kontroli, czy jednak lepiej zmusić go do bardziej racjonalnego myślenia?
-
Nasz sojusznik?
Skoro wiemy już, że emocje pomagają naszemu mózgowi podejmować decyzje, to teraz należy zastanowić się, czy te emocje faktycznie działają na naszą korzyść?
Wyobraźmy sobie, że trafiamy w Internecie na piękną działkę – dosłownie idealną. Taką, o której śniliśmy od dawna. Pojawia się ekscytacja (pozytywna emocja), która motywuje nas, by szybko umówić się na oglądanie działki. Na żywo działka okazuje się być jeszcze lepsza – jest piękna pogoda, zielona trawa żarzy się niczym zdjęcie z Instagrama. Na skraju działki kołyszą się drzewa, a za nimi majaczą lekko jeszcze ośnieżone Tatry. Bajka.
Wszystko sprawia wrażenie idealnego – oczyma wyobraźni już widzimy, gdzie stanie bacówka, gdzie basen dla dzieci, a gdzie palenisko i grill na spotkania z przyjaciółmi. 🤩 Ależ będą nam zazdrościć!
Co prawda sprzedawca mówi, że tu można tylko domek na zgłoszenie, bo tu nie ma miejscowego planu i nie ma zabudowy w okolicy, ale co tam, bacówka nam wystarczy na początek. A potem się zobaczy. Na pewno gmina zmieni przepisy i postawimy z czasem coś większego. Musi tak być, bo „czujemy”, że tak będzie (pojawia się myślenie życzeniowe, które nie jest heurystyką, ale uwalnia duże ilości dopaminy do naszego mózgu, więc lubimy tak myśleć).
Wyraźnie czujemy „to coś”.
Zapada decyzja – 🤩 ♥️ 🤩 kupujemy! -
…czy jednak to nasz wróg?
Kilka miesięcy później, już po podpisaniu aktu notarialnego, zabieramy się za załatwienie zgłoszenia budowy domku do 35m² i przebieramy nogami z niecierpliwości, w oczekiwaniu aż nasz sen się spełni. Składamy zgłoszenie w starostwie i w odpowiedzi otrzymujemy informację, że do wniosku należy dołączyć ⚡️Warunki Zabudowy ? Co? Dlaczego? Przecież przy zgłoszeniu nie potrzeba niesławnej „WZ-ki”!
A no niestety już trzeba – odkąd kilka miesięcy temu zmieniły się przepisy, o czym pisaliśmy w osobnym artykule „Koniec łatwych domków„ – polecamy przeczytać, jeśli nie chcecie „utopić” grubych pieniędzy. Emocje przy zakupie sprawiły, że straciliśmy czujność, a myślenie życzeniowe „bardzo tego pragnę, więc na pewno tak będzie” doprowadziły nas do zguby. Staliśmy się posiadaczami dużej, ładnej działki… rolnej.Czy to jedyny problem? Niestety nie… ten, naszym zdaniem, jest większy ⤵️
Inna sytuacja, która może sprawić, że nigdy nie kupimy naszej działki, to czekanie na „to coś”, czyli wyczekiwanie odpowiednich emocji, na konkretnej działce.Przypomnijmy sobie to, o czym pisałem na początku. Wspomniane „coś” to po prostu emocje, które pojawiają się gdy stajemy na działce i wszystko jest cudne, piękne, a nawet idealne.Tylko co zrobimy w sytuacji, gdy trafimy na tę samą idealną działkę w pochmurny, marcowy dzień. Gdy właśnie stopniały śnieg pozostawi po sobie zmiażdżone trawy i łaty podmokłej ziemi, a szaro-bure otoczenie będzie zanikać w podnoszących się, porannych mgłach. Jest duże ryzyko, że w tej sytuacji nie poczujemy tak pozytywnych emocji jak w poprzednim opisie tej samej działki.
Nie pojawi się „to coś”, choć to przecież ta sama działka.
Wiele osób, z którymi rozmawiamy mówi, że szuka tego „czegoś” i gdy to poczuje, to będzie wiedziało. Tylko że w tej sytuacji decydujemy nie my, ale nasze emocje. A te bywają zwodnicze i zależą nawet od naszego nastroju, albo od tego, czy ktoś nie wkurzył nas chwilę temu, wymuszając pierwszeństwo na drodze i na działkę przyjeżdżamy wkurzeni.
Jestem w stanie wskazać z imienia i nazwiska przynajmniej 20 osób, które oglądały działkę i nie poczuło tego „czegoś”, a gdy działkę kupił ktoś inny, byli bardzo rozżaleni i zawiedzeni, bo po głębszym namyśle (gdy, po powrocie do domu, emocje opadły) stwierdzili, że to jednak było to. Tyle, że po fakcie. Tak na przykład było z działką w Łapszach Niżnych, którą sprzedaliśmy w zaledwie 3 dni, czy z działką w Leśnicy.
Wiele osób uznało, że zaczeka jeszcze trochę, bo może trafi się coś jeszcze lepszego. Ale nic takiego się nie wydarzyło i wiem także, że gdybyśmy my z Asią w ten sposób podchodzili do naszych zakupów, to nie mielibyśmy wielu fajnych działek, które dla siebie kupiliśmy. Często zadowolenie i satysfakcja przychodzą dopiero po czasie – gdy opadną emocje i rozpocznie się etap „racjonalizowania zakupu”. Wtedy za każdym razem dochodzimy do wniosku, że to był świetny zakup.
Żadna z naszych (prywatnych) działek nie jest idealna, ale z każdej bardzo się cieszymy bo już kilka lat temu zrozumieliśmy, że te idealne w zasadzie nie istnieją. A nawet jeśli jakimś cudem taka się trafi, to zwyczajnie nas na nią nie stać 😢 Piszę o tym w ramach przestrogi, bo nam też przykro jest rozmawiać z osobami, które mogły mieć swoją działkę ale „przespały” temat w oczekiwaniu na niedościgniony ideał.
-
Czy warto na nim polegać?
I tak i nie. Każdy psycholog powie nam, że od emocji nie należy się odcinać, ale jeśli emocje zaczynają nami kierować (zachowaniem i decyzjami), to również nie jest to dla nas dobre. Jeśli jesteśmy na działce i czujemy, że pojawiają się emocje (nie ważne czy pozytywne, czy negatywne) to poczujmy je, dajmy im „pobiegać po naszym sercu” i niech przeminą. Zwykle zajmuje to kilkanaście minut. Wtedy dopiero zacznijmy rozważać wszelkie „za” i „przeciw”. Sprawdźmy wszystkie istotne dla nas informacje i spróbujmy podjąć decyzję racjonalną, nie emocjonalną.
To pozwoli nam nie tylko uniknąć „wtopy” ale także może oszczędzić nam rozżalenia, że nie zdecydowaliśmy się na jakąś działkę i temat nam uciekł. Wiem co piszę, bo nie raz sam się tak czułem.
-
Podsumowanie (subiektywne)
Zakup działki to nie zakup bułki, przy której możemy sobie pozwolić na duże ryzyko, bo jeśli zakup okaże się złym, to jutro kupimy sobie nową bułkę i zapomnimy o sprawie. Z jednej strony kupowanie pod wpływem emocji (lub przeciwnie – brak zakupu spowodowany brakiem emocji) to naszym zdaniem zła metoda. Ponieważ to nie jest świadoma decyzja, ale decyzja podjęta w oparciu o emocje, które nie zawsze są naszym sprzymierzeńcem podczas jakichkolwiek zakupów.
Z drugiej strony, warto ich (emocji) posłuchać i wziąć pod uwagę, ale tylko jako jedną z wielu informacji i „przecedzić” przez chociażby otaczającą rzeczywistość. Czyli jeśli ja oglądam działkę w brzydki dzień i mam emocje raczej negatywne, to biorę poprawkę na to, że jest brzydko i zastanawiam się, jakie emocje mogły by mi towarzyszyć, w piękny, słoneczny dzień. Wtedy dopiero wiem, że podejmuję świadomą decyzję. Kluczową sprawą jednak nie są moje emocje, ale fakty – czyli sprawdzone informacje o nieruchomości. Jeśli te zgadzają się z moimi oczekiwaniami to wiem, że podejmę świadomą decyzję. Nawet jeśli działka nie jest idealna, bo już wiem że czekanie na idealną działkę jest jak czekanie na 🦄 jednorożca zaparkowanego przed domem.
Najważniejsze to sprawdzić kluczowe informacje (wyłącznie fakty, nie domysły i przypuszczenia sprzedającego) o nieruchomości, dlatego polecamy nasz artykuł o tym, „jak nie dać się oszukać przy zakupie działki„, który napisaliśmy po to, aby każdy z Was wiedział, co sprawdzić. W przyszłości uzupełnimy ten artykuł o wiele dodatkowych informacji.
Jeśli natomiast nie macie czasu, chęci albo możliwości, to możemy wykonać taką analizę działki za Was.